Pod tą „biurową”, skoroszytową oprawą znajduje się faksymile pierwotnej wersji Kartoteki Tadeusza Różewicza. Na początku lat 70. poeta ofiarował autograf sztuki swojemu przyjacielowi, zostawiając taki ślad: „[…] kiedy napisałem ostatnią stronę i po ostatnim słowie postawiłem kropkę (nie pamiętam zresztą, czy kropkę postawiłem, rękopis ma mój przyjaciel J.K., więc On może to sprawdzić)”. Z tych słów wynikła zabawa w kropkę, w którą został włączony posiadacz rękopisu. W 2005 r. Zbigniew Władysław Solski zainteresował się końcową kropką i dotarł do tajemniczego przyjaciela poety – prof. Józefa Kelery. Zapisem owej literackiej gry jest publikowany tu esej Primaaprilisowa kropka Tadeusza Różewicza. Dwa warianty Kartoteki znalazły się w jednym skoroszycie: z 1958 r. − w bloku kratkowanego papieru i z 1957 r. − na pliku luźnych kartek. Autor używał niebieskiego atramentu, a niekiedy także kolorowych pisaków i kredek. Kartki rękopisu służyły czasem jako podręczny notatnik. Wydawcy dołożyli starań, aby faksymile oddawało możliwie wiernie cechy rękopisu.
Zbigniew Majchrowski
Re: Kartoteka
„Teatr” 2011 nr 12, s. 12
Ujawniony brulionowy rękopis, chociaż budzi czytelnicze emocje, nie przynosi, jak mi się zdaje, żadnych rewelacji z teatralnego punktu widzenia. To, co Różewicz słusznie pozostawił w szufladzie, jest w znacznej mierze historycznym już sporem z pewnym modelem dramatu poetyckiego, czy też teatru rapsodycznego. Co więcej, nawet to, co przeszło próbę teatru, nie zadowalało Różewicza, nie było wolne od podejrzeń o nadmiar słów.
Przeczytaj całą recenzjęRoman Pawłowski
Kartoteka open source
„Gazeta Wyborcza” 2011, z dnia 11 kwietnia
Przez wiele lat rękopis znajdował się w archiwum poety, na początku lat 70. Różewicz przekazał go przyjacielowi, wrocławskiemu teatrologowi prof. Józefowi Kelerze. Sztuka już wtedy była grana w kilkudziesięciu teatrach w kraju i za granicą, od połowy lat 60. znajdowała się na liście szkolnych lektur. Doczekała się także kilku wydań zawierających różne wersje tekstu. Ale dopiero wydany obecnie reprint daje pojęcie o nowatorstwie Różewicza. To jest rzeczywiście prawdziwa „kartoteka”: na kartach rękopisu obok tekstu sztuki są uwagi na temat scenografii, plan sceny, a nawet wiersz datowany na 1960 rok, o paradoksalnej wędrówce Trzech Królów, którzy nie wierzą w Boga – niewłączony do sztuki.
Przeczytaj całą recenzję